czwartek, 27 grudnia 2012

Sportowy alfabet 2012 według Ani :)

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca roku. Roku jakże obfitego w sportowe doznania. Zrodzili się nowi bohaterowie, odeszli starzy herosi. Wielu straciło powierzone im zaufanie, inni dopiero na nie zapracowali. Wiele razy nasze serca rozpierała dumna, jednak zdarzały się momenty gdy pogrążało się ono w rozpaczy.
A co mi zapadło w pamięci? Jakie osoby, drużyny, miejsca, momenty i imprezy będą kojarzyły mi się z 2012?

A jak Agnieszka Radwańska. Nasz czarodziejka rakiety w tym sezonie pokazała, że nie bez powodu znajduje się w czołówce damskiego tenisa. Ten rok zamknęła na 4. miejscu, jednak w najlepszym momencie kariery, który nastąpił właśnie w 2012 roku, zajmowała 2. miejsce. Dotarła do finału Wimbledonu, w której uległa S.Williams, wygrała turnieje w Miami, Dubaju i Brukseli... Jeszcze kogoś przekonywać do tego, że zasługuje na większy szacunek w kraju? No i przecież to Isia była naszym chorążym w Londynie.
oraz A jak Andrea Anastasi. "Krasnal, który stał się olbrzymem". Selekcjoner polskiej drużyny narodowej zrobił z naszych siatkarzy prawdziwych twardzieli, znających swoją wartość, wierzących że są w stanie ograć najlepszych. A wygrana z Brazylią, po 10 latach nie mocy, jest tego najlepszym przykładem. A Polacy go kochają. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że po porażce w Londynie nikt prawie nie domagał się jego dymisji?
B jak "brawo, ku*wa" - słynny na cały kraj okrzyk Wojtka Szczęsnego po obronie rzutu karnego przez Przemysława Tytonia. A tak szczerze, nie sądzicie że to najsłynniejszy karny w historii polskiego footballu?
oraz B jak Borussia Dortmund - klub, który w tym roku rządził w Niemczech, razem z naszym cudownym trio, wyszli z grupy śmierci w LM z pierwszego miejsca, a fanów w kraju przybywa im z dnia na dzień. Kto by pomyślał, że Polacy tak Niemców polubią :)
i B jak Bogdan Wenta. Największy trener piłki ręcznej w Polsce odszedł od reprezentacji, po nieudanych mistrzostwach Europy i kompletnie zaprzepaszczonym turniejem eliminacyjnym na IO. Odszedł w momencie, gdy polska reprezentacja cofała się w rozwoju, jednak tak naprawdę nie chciał drużyny narodowej bez pana Bogdana. Bo nie da się zapomnieć tego, co zrobił Wenta z polskim szczypiorniakiem :) "Wenta na prezydenta, Szmal na ministra finansów!"
czy też B jak Basen Narodowy - czyli afera o nie zasunięty dach. Szykowało się wielkie widowisko, jakim miał być mecz Polska - Anglia, a wyszło... tak jak zawsze? Pogoda zrobiła psikusa, lało niesamowicie, a drenaż nie nadążał. Mecz przełożono ostatecznie na dzień następny, zakończył się remisem, mimo iż to my graliśmy lepiej. Można to uznać za odpowiedź na wszystkie hejty Anglików pod naszym adresem.
A no i jeżeli już mowa o Basenie Narodowym, nie wolno zapomnieć o ich  Bohaterach !
C jak Chelsea. Czarny koń LM. Nikt nie dawał im szans w starciu z wielką Barca. A jednak, udało mi się dojść do finału, stając się znienawidzonym klubem wszystkich Cules, gdyż "wygrali stawiając autobus w bramce". Ba, oni jeszcze wygrali tą Ligę Mistrzów, stawiając przysłowiową kropkę nad "i".
D jak David Villa i najgłośniejsza kontuzja tego roku. Złamanie kości piszczelowej wyeliminowało go na prawie pół roku z gry, również król strzelców z Mundialu'10 nie uświetnił swoją obecnością.
oraz D jak duet Dębo&Szyszo - czyli duet komentatorski, który relacjonował mecze polskich siatkarzy. Byli ich zwolennicy, oraz przeciwnicy, którzy mieli trudności, by zaakceptować kogoś innego niż duet Swędro&Drzyzga. Mnie totalnie urzekli.
"-Zibi potrzebował kilka takich atomowych, JĄDROWYCH ataków
-Komentatorka włoskiego radia aż złapała się za głowę, a ma taaaką bujną fryzurę
- Dąąąąąąążyła do Piotra piłka, a on ją tylko klepnął delikatnie"
E jak Euro 2012. Największa impreza sportowa jaką gościliśmy w naszym kraju. Obaw było wiele. Ze strony Polaków, jak i zagranicznych mediów. Jednak my wywiązaliśmy się świetnie. Wszystkie niedociągnięcia typu drogi, pociągi, drogie hotele nadrabialiśmy gościnnością i atmosferą. Cała Polska żyła tym piłkarskim świętem, wszyscy byliśmy "drużyną narodową". A co będę jeszcze kojarzyła z tym wydarzeniem - genialni kibice z Irlandii. Ten czerwiec był piękny, a ja wcale bym się nie obraziła, gdyby ktoś mnie cofnął tam z powrotem.
F jak Franz Smuda. Były (nareszcie) selekcjoner polskich kopaczy. Miał być naszą nadzieją na Euro, miał zapewnić nam wyjście z grupy... a ten nawet nie starał się wytłumaczyć dlaczego wyszło jak wyszło. Panie Smuda, nie tęsknimy.
G jak gówno, czyli rzeczy irytujące i wkurzające. Co do nich można zaliczyć? Na pewno Bułgarów pod czas Final Six, zarówno graczy, jak i kibiców (te bułgarskie bydło). Nie wiem jak was, ale mnie strasznie irytowało faworyzowanie BVB przez komentatorów w meczach transmitowanych przez TVP oraz podniecanie się każdym dotknięciem piłki przez Lewego. Szczerze mówiąc, sam Robert zaczął mnie irytować, ale to tylko i wyłącznie wina dziennikarzy. Jeszcze jednego ogromnego minusa dostaje TVP za brak transmisji z paraolimpiady. Troszkę siara, nie?
H jak ... nie wiem, naprawdę nie wiem ;___;
I jak Krzysztof "Igła" Ignaczak. Najlepszy libero świata, który w tym roku przechodził sam siebie, został najlepszym libero Ligi Światowej oraz turnieju olimpijskiego. Człowiek instytucja, filar polskiej reprezentacji.
oraz I jak Igrzyska Olimpijskie. Impreza, na którą czekał cały świat. Anglicy zafundowali nam otwarcie godne mistrzów oraz największe after party na świecie. Brazylijczycy będą musieli się naprawdę postarać, by przebić Wyspiarzy :)
A tak się bawili polscy kibice w Londynie:

J jak Justyna Kowalczyk, która w tym roku miała najlepszy sezon w swoim życiu. Nasz królowa nart wygrała po raz trzeci prestiżowy Tour de Ski, jednak w Pucharze Świata musiała uznać wyższość Marit Bjoergen. Chociaż kto wie co by było gdyby nie kontuzja kolana, która przypałętała się pod koniec sezonu. Może to właśnie Justyna przeszła by do historii zdobywając cztery pod rząd Kryształowe Kule?
lub J jak Jerzy Janowicz, tenisowe odkrycie roku. Jerzyk dał się poznać światu wygrywając ze złotym medalistą IO, Andy Murrey'em i dochodząc do finału turnieju z serii Masters Series w Paryżu, gdzie uległ Davidowi Ferrerowi. Zapewnił sobie tym wyczynem rozstawienie na AO, zdobycie sponsora strategicznego i miano największej polskiej nadziei męskiego tenisa. A tak się cieszy Jerzyk
K jak Kamil Stoch, dziedzic tego co zbudował Adam Małysz. Mimo ogromnej presji jaka na nim spoczywała, chłopak się nie dał, pokazał że polskie skoki nie jedno imię mają. I tak pięknie nasz Kamil że wyskoczył sobie 5.miejsce w końcowej klasyfikacji Pucharu Świata.
Patrzcie, Kamil przesyła wam buziaczki :))

czy też K jak Kuba Błaszczykowski, kapitan polskiej reprezentacji, zdobywca 50% bramek dla naszego kraju na tegorocznym mistrzostwach Europy, 1/3 tria z Dortmundu. Oraz aktor w, chyba najsłynniejszej, polskiej reklamie. No bo, bez Ciebie nie idę, prawda?
lub K jak najsłynniejszy karny tego roku. Ponoć to po tą piłkę Felix leciał w kosmos :)

L jak La Roja, zespół, który wygrał Euro2012, tym samym przeszedł do historii jako pierwszy zespół, który obronił ten tytuł. I nie wydaje się żeby ci panowie chcieliby na tym poprzestać :)

L jak Leo Messi. Trzeba było chyba przebywać chyba w najbardziej odległych kontach lasów Amazońskich  by nie dotarła wiadomość o pobiciu rekordu goli strzelonych w ciągu roku przez Argentyńczyka.  Faktem jest również że zdobył trzecią z rzędu Złotą Piłkę, ale jakoś ostatnio ta nagroda chyba straciła na obiektywizmie... czy to tylko moje paranoje?
oraz L jak Lance Armstrong. Najsłynniejszy kolaż stracił w tym roku wszystkie swoje trofea od roku 1998, czyli 7 zwycięstw w Tour de France i brąz olimpijski.
M jak Michael Phelps. Multimedalista olimpijski, w tym roku przeszedł do historii pobijając rekord w zdobyciu największej ilości medali olimpijskich (ma ich 22) oraz samych złotych krążków (18 razy stawał na najwyższe miejsce podium IO). Głośno się również zrobiło, gdy groziła mu strata medali z tegorocznych Igrzysk za sprawą zdjęć z kampanii reklamowej, które wypłynęły do internetu.

czy M jak Marit Bjoergen, największa rywalka Justyny Kowalczyk, która to tym razem triumfowała w Pucharze Świata. Kolejny powód, by Polacy jej nie lubili. No i zdjęcie, które zrobiło furorę :D
Lub M jak Mario Balotelli. No bo to:

N jak Natalia Partyka, polska tenisistka stołowa, złota medalistka paraolimpiady, oraz uczestniczka igrzysk. Na dodatek wystąpiła w reklamie u boku Usaina Bolta, no heloooooł!
O jak Oscar Pistorius, niepełnosprawny biegacz z RPA, któremu po wielu staraniach udało się wystąpić na Igrzyskach Olimpijskich, gdzie został bardzo gorąco przywitany przez kibiców. Na paraolimpiadzie udało mu się również zdobyć dwa złote medale i jeden srebrny.
czy też O jak Oceana i jej "Endless summer" - hymn polskich mistrzostw Europy. Na  początku jakoś przekona nie byłam do tej piosenki, jednak z czasem coraz bardziej mi się podobała. A jako czołówka do studia meczowa sprawdzała się znakomicie. Wgl, spece od muzyki na tym Euro przeszli samych siebie :)

P jak Przemysław Tytoń. Bramkarz, który w jeden sekundzie został pokochany przez wszystkich Polaków oraz załatwił sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. O to przykład tego, że "polska szkoła bramkarska" jest nadal żywa.

R jak Robert Lewandowski. Zdobywca historycznej bramki w meczu Polska - Grecja, piłkarz sezonu Bundesligi oraz król strzelców Pucharu Niemiec. Aktualnie najdroższy polski piłkarz, według polskich mediów pragnie go każdy klub na świecie.

S jak Serena Williams, która po jej abstynencji tenisowej, wróciła w wielkim stylu. Wygrała w tym sezonie 6 turniejów, w tym Wimbledon, US Open i IO, udało się jej również zdobyć złoto olimpijskie wraz z swoją siostrą w deblu. A mi cały czas przypomina się wypowiedź Nole, który twierdził że zna paru swoich kolegów, którzy bali by się stanąć do pojedynku z Sereną :)
a może S jak Skra Bełchatów? Klub, któremu udało się w tym roku zdobyć Puchar Polski oraz dotrzeć do finału siatkarskiej Ligi Mistrzów. Jednak, jeżeli myślę o Skrze w tym roku to przed oczami stają mi dwie akcje: pierwsza, finał LM z Zenitem Kazań i ostatnia akcja tego meczu oraz mecz z Resovią i słynna kłótnia z  sędziami o nieprzyznanie punktu.
skoro S to też Sofia, a dokładniej Złota Sofia. Miejsce, w którym rozgrywane było Final Six Ligi Światowej. Na rozgrzewkę pierwszego dnia pokonaliśmy Kanarów i odesłaliśmy ich do domu, mimo że ci bilety powrotne mieli zarezerwowane na dzień po finale. Później pokojowo wygraliśmy z Kubą, ograliśmy gospodarzy, by w finale wygrać 3:0 z mistrzami olimpijskimi, zdobyć złoto i czek na milion dolarów. W stronę naszych siatkarzy również posypały się nagrody indywidualne dla Kurka, Ignaczaka, Możdżonka i Bartmana. Tak, Sofia jest dla polskiej siatkówki miejscem wyjatkowym. "Przestrzelił, przestrzelił Stanley!"
nie zapomnijmy też o S jak Szklarska Poręba, w której odbył się pierwsze zawody Pucharu Świata w biegach narciarskich. Dopiero drugiego dnia było dane nam ujrzeć Justynę na podium. Weszła na nie po zdeklasowaniu rywalek w biegu na 10 km, tym samym zdobyła na nowo koszulkę lidera, a nam było dane usłyszeć "Mazurka Dąbrowskiego".
T jak Tomasz Majewski. Polski kulomiot, który w Londynie dokonał niemożliwego i obronił swoje złoto z Pekinu.
U jak Usain Bolt - najszybszy człowiek globu. W Londynie zdobył trzy złota, w tym jedno z jamajską sztafetą, pobił dwa razy rekord olimpijski i raz światowy. I pokazał że jest bardzo spoko człowiekiem :)



W jak Wyboru Prezesa PZPN. Coś co było oczywiste jeszcze zanim zakończyły się Mistrzostwa Europy. Pan Lato nie zdobył nawet wystarczającej ilości głosów, by ubiegać się o reelekcje. W końcowej turze miażdżąca przewagą głosów wygrała legenda polskiego futbollu - Zbigniew Boniek. Czy przyniesie nam to jakąś poprawę - nie wiem, ale tak jak większość Polaków mam taką nadzieje.

W sportowym kalendarzu dość ważną liczbą była ósemka:
8.06 - mecz otwarcia najważniejszego turnieju w historii Polski,
8.07 - zdobycie złota Ligi Światowej,
8.08 - Polacy przegrywają ćwierćfinał z Rosjanami na Igrzyskach Olimpijskich.

Mam nadzieję iż zestawienie się spodobało, jeżeli o czymś zapomniałam to przepraszam. Starałam się oceniać jak najbardziej obiektywnie, jednak wiadomo iż skupiłam się jedynie na dyscyplinach o jakich mam minimalne pojęcie i interesuje się nimi. A wy, jak wyglądał by wasz sportowy alfabet? :)
Jeżeli możesz - zostaw po sobie komentarz. Miło wiedzieć jaką ludzie mają opinię na temat tego co piszesz :)

środa, 7 listopada 2012

Odrobina prywaty czyli jak Ania została Ball Kids :) cz.2

W poprzedniej wpisie przedstawiłam Wam jak udało mi się zostać jedną z Ball Kids. Dzisiaj zdam Wam relację z 10. czerwca 2012 - dnia w którym stałam na murawie na stadionie, trzymając w rękach Tango 12 i obserwowałam na żywo mecz. Ale od początku...
Zbiórkę w McDonaldzie mieliśmy ustaloną na 12, a jako że do Poznania mam nie daleko (nie całe 70 km) wyjazdu wcześnie nie planowaliśmy. Z obawy przed korkami, zagubieniem się i innymi sprawami losowymi wyjechaliśmy o 10, jednak na miejscu byliśmy już lekko po godzinie 11. Zostaliśmy ładnie przekierowani na specjalny parking dla wszystkich uczestników programu, a następnie zasiedliśmy w specjalnie oddzielonej części restauracji. Oprócz osób z Ball Kids, byli również z nami uczestnicy Dziecięcej Eskorty McDonald's, Z tego co podsłuchałam ( wiem, wiem, nie ładnie podsłuchiwać) dostać się do Eskorty wcale nie było tak łatwo. Dzieciaki, oprócz tego że musieli wybrać je z tysiąca zgłoszeń, to jeszcze musieli przejść specjalne szkolenia, gdzie zostawali ostatecznie wybierani. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że w McDonaldzie to do mnie podchodzili i pytali się co chcę, a nie że to ja musiałam się pofatygować do kasy. Doprawdy, wspaniałe uczucie. Gdy pochłonęliśmy to co zostało nam za sponsorowane przez Adidas, zjawili się przy nas nasi opiekuni, dali rodzicom do wypełnienia formularze, wyjaśnili jeszcze raz jaki jest program. Po załatwieniu wszystkich spraw formalnych rodzice zostawili swoje pociechy, w które wepchnęli jeszcze porcję McFlurry'ów. Wierzcie mi lub nie, ale nie pamiętam kiedy ostatnio się tak nażarłam w Macu.. . O godzinie 14 wsiedliśmy do busu, który zawiózł nas prosto pod stadion. Uwierzcie, nigdy nie widziałam tak wypasionego busu. Biała tapicerka, siedzenia (chyba) skórzane, wykończone drewnem. Czułam się tak ekskluzywnie :D Po zajechaniu na parking (na początku ponoć wjechaliśmy nie na ten gdzie trzeba) zostało rozdane nam nasze obuwie. Po przeczekaniu parunastu minut i załatwienia jakiś kolejnych formalności, udaliśmy się na stadion, gdzie przeszliśmy rutynową kontrolę (przeszukiwanie nas i naszych toreb) i zaprowadzono nas to naszego pomieszczenia, znajdującego się poniżej poziomy murawy :D Nie był to niczym wyróżniający się pokój, opiekunowie mówili że są lepsze. Na wstępie od razu rozdano nam nasze dresy, buty, getry i inne cuda. Niestety rozmiarówka była tylko męska i dziecięca, także moje spodnie od dresu są zdecydowanie za duże (mniejszych nie przecisnęłam przez tyłek -.-). Jako że na 12 osób, tylko trzema osobami były dziewczyny, potulnie udałyśmy się do łazienki by przebrać się w spokoju. A tam mój nowy telefon, który nawet nie miał tygodnia, zaliczył pierwszy upadek - z wysokości toalety na posadzkę wyłożoną płytkami. Tak cudownie jest obserwowanie leżącej osobno obudowy, tylnej klapki i baterii.
Ale mniejsza o to. Po przebraniu się udaliśmy przywitać się z poznańską murawą, która o dziwo nie okazała się tak tragiczna, jak to wszyscy mówili (albo patrzyłam nie tam gdzie wszyscy). Wiecie co mnie rozwaliło na cząsteczki elementarne? Płat trawy leżący sobie na daszku osłaniającym "lożę szyderców" :D Po zapoznaniu się z najważniejszym miejscem obiektu, udaliśmy się do "holu" (?), pomieszczenia gdzie stoi ścianka oraz gdzie piłkarze czekają na wyjście na murawę. Tam spotkaliśmy się z przedstawicielką UEFA, która opowiedziała nam jakie są nasze zadania i ogółem o tym co będzie się działo. Ku mej radości, mimo że mówiła do nas po angielsku rozumiałam sporą część wypowiedzi. Po tym krótkim, ale jakże owocnym spotkaniu wróciliśmy do naszego pokoju, gdzie w spokoju przeczekaliśmy w spokoju następne godziny. W między czasie chłopacy grali w FIFA12 (ja tego nie tykałam, nie umiem w to grać :<), dostaliśmy kolejny posiłek (kanapka,ciastka,ciastka, batonik muesli aka "śrut", jabłko) i przemykaliśmy do pokoju, gdzie znajdowały się dzieciaki z Flag Team i Eskorty McDonalda ze względu na jeden, prosty powód - posiadali lodówkę pełną picia ufundowanego przez oficjalnych sponsorów EURO2012 - po prostu żyć, nie umierać (a ja sobie udowodniłam, że mi iż butelka ma "dzióbek" to i tak jestem w stanie się poplamić -.-). Chwilę zajęli nam również jacyś kamerzyści (chyba Włosi o.O), którzy prosili nas o wyjście z pokoju i ruszenie w stronę wyjścia na boisko, gdyż oni chcieli to nakręcić. Jak powiedzieli, tak też zrobiliśmy. Mieliśmy jeszcze wyjść na próbę, ale wyżej wymienionym grupom się przedłużyło i nie zdążyliśmy  Oczywiście nie mogliśmy przegapić spotkania Włochy-Hiszpania (większość z nas była za La Roją, ja zaliczałam się do tych kibicującym Azzurri). I tak właśnie dotrwaliśmy do godziny 20, która oznaczała stan całkowitej mobilizacji.
Wybiła godzina zero - let's show beggining!
Przyodziani w swoje dresy i kurtki przeciwdeszczowe od Adidasa (które, niestety, trzeba było oddać) wkroczyliśmy dzielnie na murawę. Mimo, że do meczu było jeszcze sporo czasu to na boisku i trybunach działo się, oj działo. Piłkarze obu drużyn przeprowadzali rozgrzewkę, swoje miejsca zajmowali kibice Chorwacji i Irlandii  widzów rozgrzewali małe grupki tanecze obu drużyn w rytm ich "piłkarskich hymnów". Mnie na początku zainstalowano przy kibicach Chorwackich (dokładną rozpiskę gdzie, co i jak zamieszczę niżej), którzy od razu nie przypadli mi do gustu - nerwowi, agresywni, wykłócający się z ochroną i hałaśliwi, jednak w ten negatywny sposób. Więc wyobraźcie sobie jaką ulgą było usłyszenie od opiekuna, że zaraz ktoś przyjdzie i mnie zmieni, a ja dla swoje bezpieczeństwa zostanę oddelegowana do koło kibiców Irlandzkich. Jednakże, mój zmiennik przybył ledwo prawie równo z wejściem piłkarzy na boisko, także zaliczyłam szaleńczy spring dookoła murawy w trakcie hymnu Chorwacji - nawet nie wiecie jak momentami było mało miejsca, aż musiałam iść bo bałam się że w coś wpadnę. Gdy dotarłam na moja nową pozycję rozbrzmiewał hymn Irlandii, po którym padł pierwszy gwizdek. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaki ogarnął mnie stres - czy dobrze podam piłkę, czy będę miała ja rzucić czy przekazać do ręki, co jak nie będę wiedziała komu podać lub co gorsza piłka poleci w trybuny, a kibice nie będą chcieli jej oddać (tak, tak. Nie wolno zabierać piłek, wszystkie piłki używane pod czas meczu muszą wrócić z powrotem do osoby odpowiadającej za dany mecz). Mecz z wysokości murawy wygląda definitywnie inaczej - wszystko wydaje się szybsze, mocniejsze, bardziej niebezpieczne. Pomimo iż piłkę podawałam tylko raz, jakiemuś zawodnikowi z Chorwacji, to i tak było cudownie stać tam i słuchać radosnych śpiewów Irlandczyków. Niestety, Chorwaci nie dorównywali Wyspiarzom w dopingu, chociażby tym iż po każdej zdobytej bramce wyrzucali race na boisko (gdybym stała cały czas tam gdzie na początku, to nad moją głową przeleciałaby każda z nich). Spotkanie wbrew mym oczekiwaniom okazało się naprawdę dobrym widowiskiem, a niekorzystny wynik dla "Boys in green" nie przeszkodził mi w pokochaniu ich całym sercem. Nawet nie wiecie jak bardzo pragnęłam wskoczyć tam do nich na trybuny i śpiewać, tańczyć, cieszyć się razem z nimi! Mecz minął bardzo szybko, jednak pomimo późnej godziny wcale nie odczuwałam zmęczenia, pewnie spowodowane było to adrenaliną, która jeszcze we mnie siedziała. Szybko zgarnęliśmy swoje rzeczy i wskoczyliśmy do busu, który odwiózł nas na miejsce zbiórki, gdzie czekali na nas już rodzice. Zanim ostatecznie się pożegnaliśmy z opiekunami otrzymaliśmy mini Tango12, które zostały ufundowane przez obie z reprezentacji (opiekun powiedział nam, że zawsze reprezentacje mają coś przygotowane dla dzieciaków podających piłki).
I wiecie co? Widok Poznania nocą pełnego kibiców ubranych w zielone stroje przemieszane osobami w bluzkach z czerwono-białą kratkę to naprawdę cudowny widok...
I tak dotrwaliście ze mną do końca mej przygody. Starałam się jak najwierniej odtworzyć emocje towarzyszące temu wydarzeniu, mam nadzieję że udało mi się to chociaż w maleńkim stopniu :) A tak na pocieszenie - zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia :D!

Jak obiecałam - rozpiska stadionu :)

Moje Predatory, które niestety spędzają swe życie pod mym łóżkiem, gdyż korzystam z nich tylko gdy mam wf na dworze (a po za tym są to jedne z najwygodniejszych butów jakie gościły na mych nogach, o pierwsze miejsce walczą z moimi Asics'ami :D)

Hipsterskie zdjęcie hipsterskiej opaski na ręki, bardziej oryginalna niż opaska z Coke'a (tak zaopaskowani zostali wszyscy uczestnicy programów młodzieżowych)

Moja eurowa bluza :) (dołem wystają spodnie od dresu)

O, a takie wytłoczenia znajdują się na bluzie i bluzce :)

Strój w wersji na pogodę bezdeszczową i słoneczną :)

Moje małe Tango 12 :)

I have photo with Slavek i Slavko so your arguments are invalid!

A tutaj z szkolenia z przedstawicielką UEFA. Za nami ścianka, przy której odbywały się wywiady z graczami. Pani po lewej to nasza opiekunka, a ci panowie po prawej nie uciekli z reprezentacji Hiszpanii, mimo że stroje wskazywały by na to :D

Taka tam ja na tle bramy, pod którą przechodziły obydwie drużyny. Ten człowiek z kamerą to jeden z tych co kręcili nasze wyjście na boisko. Nie mam kompletnie pomysłu po co on tak mnie kręcił, wcześniej jeszcze bardziej się wpieprzał w kadr :D

Tacy tam my z drugiej strony bramy (FEJM, FEJM, FEJM!)

I takie na koniec. Cała dwunastka szczęśliwców z meczu Irlandia - Chorwacja. (I zwariowany kamerzysta)


PS. Myśleliście, że to ja mam mega farta? bicz plis. Jedna z dziewczyn 16 czerwca była również w Flag Team na meczu Polska - Czechy.







wtorek, 30 października 2012

Odrobina prywaty czyli jak Ania została Ball Kids :)

Otóż dziś podzielę się z wami mą historią, której póki co nigdzie nie miałam okazji opisać. Przedstawię wam dzień, którego na pewno nigdy nie zapomnę, a samo wydarzenie wydawało mi się być tak surrealistyczne, że uwierzyłam w nie dopiero 10 czerwca, czyli w dzień na który czekałam bardzo, bardzo długo. Ale żeby dowiedzieć się wszystkiego musimy się cofnąć wstecz. Aż do 16 kwietnia .
Wszystko zaczęło się pewnego nudnego, kwietniowego wieczoru. Przeglądając po raz milionowy mój wall na facebooku, trafiłam na małą reklamę. Hasła nie pamiętam, ale wiem że na obrazku był David Villa i coś o podawaniu piłek. Z ciekawości kliknęłam w link. Okazało się że Adidas przy pomocy sport.pl organizują konkurs, w którym do wygrania było podawanie piłek na jednym z meczu Euro2012 w Gdańsku, Warszawie, Poznaniu lub Wrocławiu. Szybko przejrzałam zasady konkursu oraz regulamin. By zostać zwycięzcą należało w dany dzień o godzinie 20 wybrać jeden ze stadionów, odpowiedzieć na pytanie i być jedną z dwóch osób, które odpowiedziały najszybciej. Po za tym należało mieć od 14 do 18 lat. Za pierwszym razem (czyli w dzień dowiedzenia się o tym) na pytanie odpowiedziałam o 22, ale na szczęście była to pierwsza z zaplanowanych 4 tur. Ogółem wygrywało 50 osób. Ku memu zadowoleniu, podpowiedzi do pytania można było znaleźć w gazetkach "Metro" rozdawanych w każdym z miast - gospodarzy. Także szybki telefon do brata mieszkającego w Poznaniu, poinformowanie go o mym planie i niecierpliwe czekanie do 16 kwietnia, dnia w którym miała się odbyć drugi etap konkursu.
Tego dnia zasiadłam o 19 przed komputerem, z gotową odpowiedzią w dłoni. O 19.50 weszłam na aplikacje do konkursu i niecierpliwie odświeżałam co chwile stronę, by nie przegapić komunikatu o nowym zadaniu, modląc się by internet działał na najwyższych obrotach. Gdy w końcu zauważyłam czerwoną ikonkę, zachęcającą mnie do udzielenia odpowiedzi, wiedziałam że to moje być albo nie być :) Szybkie zaznaczenie miasta, w którym chciałabym podawać piłkę i sprawdzenie czy pytanie jest zgodne z podpowiedzią. "Który kraj nie przegrał ani jednego meczu w eliminacjach do Euro2012?"... Wiedziałam, że Hiszpania. Ekspresowe kliknięcie i życie do jutrzejszego wieczora z nadzieją, iż to ja dostanę emaila potwierdzającego bycie w gronie najszybszych.
Nerwowo wchodziła na fanpage'a Adidas Football Polska już od godziny 15. Według administratorów wyniki miały pojawić się około godziny 18, wtedy gdy ja znajdowałam się na zajęciach tanecznych. Zaraz po ich skończeniu, wskoczyłam szybko do samochodu i od razu weszłam na emaila. Jest! Nowa wiadomość. Temat : Podaj piłkę. Więcej wiadomości nie wyświetlało mi się ze względu na słabe łącze. Jednak ja już wtedy wiedziałam. Zaczęła się moja największa sportowa przygoda w życiu.
Zbieranie informacji i miesiące głuchej ciszy.
Organizatorzy utrzymywali z nami oczywiście kontakt emailowy. Już  w pierwszym kazali przesłać swoje dane osobowe i skan paszportu lub legitymacji. Odpowiedz na niego, z informacją potwierdzającą zweryfikowanie danych doszedł dopiero po tygodniu! Pociesznie napisali iż dalsze informacje będą przekazane w późniejszym terminie. A ja nic nie wiedziałam, nic o tym kiedy lub czy będzie jakieś szkolenie. I w tej nieświadomości żyłam do 16 maja, gdy odezwał się do mnie koordynator całego projektu z dużą ilością konkretnych informacji. Okazało się że mój mecz przypadał 10 czerwca (czyli Irlandia - Chorwacja), podane było miejsce spotkania oraz zamieszczona prośba o przesłanie numeru kontaktowego do rodziców, numeru butów oraz rozmiaru koszulki. 31 maja znowu otrzymałam emaila, tym razem od mojej opiekunki, która, co wydawało mi się dziwne, prosiła o te same dane i przekazała mi te same informacji. Jako że jestem grzeczną dziewczynką, odesłałam to co chciała i czekałam na rozwój zdarzeń... a do meczu tylko 10 dni!
I tak codziennie wchodziłam na moją skrzynkę pocztową, w nadziei że znajdę tam emaila dotyczącego Ball Kids. Termin coraz bliżej a informacji brak. Zaczęłam się stresować. Aż 6 czerwca dostałam wszystko jak na dłoni :) Znowu dostałam dokładne miejsce spotkania (tym razem z datą), harmonogram dnia, to w co zostaniemy wyposażeni, zapewnienie że opiekunowie postarają się "  najlepiej zadbać o chłopców / dziewczynki. Z pewnością nie będą głodni i zapamiętają ten dzień do końca życia :)".  
Zostaliśmy również poinformowani o zakazie fotografowania, rozmawiania i proszenia o autografy piłkarzy. Dostaliśmy również emaila, który był pewnie rozwianiem wątpliwości większości rodziców, zawierający szczegóły, którymi was nie będę zajmować :D I to była ostatnia wiadomość, jaką otrzymałam przed 10 czerwca. Jednak to co działo się w dzień meczu to zdecydowanie temat na osobną notkę, bo jest co opisywać. Dlatego zostawiam was z tymi wspomnieniami, mam nadzieję że nie przynudziłam, a może i Was to zainteresowało :) Ciąg dalszy nastąpi... :) 







O, patrzcie co ja tu dla Was mam. Harmonogram dnia, który i tak uległ dość zmianom :D Spójrzcie jaki ofyszal jest, znaczek Euro2012 i Adidasa... jest lans :D!

sobota, 27 października 2012

Euro, Euro i co dalej?

Euro już dawno za nami, ale pewnie jeszcze z wielu z Was je wspomina. Bo było naprawdę epicko. Tą dumę, jaką odczuwaliśmy przez czas trwania turnieju, pewnie wielu z nas nie miało okazji odczuwać jej nigdy wcześniej. I pewnie dlatego zaraz po finale wiele osób zaczęło mówić o ewentualnym organizowaniu po raz kolejny wielkiej, sportowej imprezy. Ale czy dalibyśmy by jakąś w ogóle zorganizować?
Zacznijmy od tego że z Mistrzostwami Europy daliśmy sobie radę, pomimo że wielu (pozdrawiamy Anglików) przepowiadało nam porażkę.
nie ma dróg? - są drogi
nie ma stadionów? - są stadiony
jest dach? - nie ma dachu (albo na odwrót...)
W każdym razie pokazaliśmy że jak Polak chce to Polak potrafi. Udało nam się nie tylko pod względem infrastruktury, ale również pod względem atmosfery. Przełamaliśmy stereotypy o naszej "nienawiści" do obcokrajowców, pokazaliśmy że Polacy kochają sport a nasz kraj jest idealnym miejscem na organizowanie tego typu imprez. Tylko że teraz nie wystarczy nam Euro, teraz potrzebujemy czegoś o wiele, wiele większego. A pozostały nam tylko trzy możliwości...
A może Mundial?
Polska to kraj kochający futbol - każdy zna chociaż podstawowe zasady gry. Uznajemy go za sport narodowy. Przyjęliśmy do siebie największe drużyny Europy, by na naszych stadionach mogły walczyć o miano najlepszej. Więc dlaczego tym razem nie zaprosić całego świata?
Wydaje się być to prostym  zadaniem. Owszem, mamy już stadiony, hotele, drogi, lotniska powstały na potrzeby Euro, jednak dla FIFY może to być za mało. Mundial to 32 zespoły. Czyli dwa razy więcej niż na Mistrzostwach Europy i o dwa stadiony więcej. Należy pamiętać że koszty również są większe. Owszem, niby możemy starać się o organizacje z innym krajem, jednak w ponad 80-letniej historii tylko raz dwa kraje były gospodarzami. Po za tym, czy tym razem Ukraina by się zgodziła, czy trzeba by było szukać nowego sojusznika?
Nie wszyscy kochają piłkę nożną, więc może Letnie Igrzyska Olimpijskie?
Impreza, o której będziemy teraz rozmyślali to zdecydowanie najbardziej spektakularne, najdroższe, najważniejsze i najbardziej prestiżowe wydarzenie sportowe. W końcu zdobycie medalu olimpijskiego znaczy dużo, tak samo jak organizacja Igrzysk. Słyszałam wiele głosów typu "Było Euro, czas na Olimpiadę". Jednak tego typu przedsięwzięcie jest bardzo kosztowne, zwłaszcza dla takiej Polski gdzie wiele  obiektów sportowych należało by postawić. Tu wszystko dzieje się w jednym mieście. I zakładając że zorganizowalibyśmy je w Warszawie, to i tak dużo trzeba by było wybudować. Po pierwsze najważniejszy obiekt czyli stadion olimpijski, jak i pływalnie olimpijską jak i profesjonalny kompleks kortów tenisowych. Anglicy wydali 12 mld. To ile my byśmy wydali?
A co powiecie na Zimowe Igrzyska Olimpijskie? 
I tu radziłabym się zatrzymać na dłużej. Pewnie nie wiele z was wie, że Polacy wraz z Popradem zgłaszali swą kandydaturę na ZIO w 2006, jednak wtedy zwyciężył Turyn. Teraz Polacy chcą znowu spróbować swoich sił i kandydować na organizatorów igrzysk w 2022 roku. Problem jest natomiast z miastem - organizatorem. Oczywistym wydaje się że powinno nim być Zakopane. Ale i tu wiadomo, że sama zimowa stolica Polski nie da sobie rady. I tu do akcji wkraczają Kraków i słowacki Poprad, a plany na to jak ma wyglądać rozłożenie sił są różnorodne. Niektórzy głoszą, że głównym organizatorem ma być Zakopane, a w stolicy Małopolski zostaną wykorzystane tylko niektóre obiekty. Pojawiła się również opcja, w której to Kraków odbiera chwałę stolicy Tatr, zostaje miastem - gospodarzem, Poprad zostaje współorganizatorem jeżeli chodzi o konkurencje alpejskie a konkursy skoków narciarskich odbywają się na Wielkiej Krokwi. Gdzieś również doszły mnie słuchy, że to Kraków chciałby całość zorganizować, jednakże osobiście tego sobie nie wyobrażam. Warto pamiętać, że o organizacje Zimowych Igrzysk Olimpijskich zamierza startować również Oslo, które według mnie, będzie naprawdę trudno pokonać.

Jednakże żyję w przekonaniu że "never say never" i z nadzieją, że doczekam się momentu gdy do Polski zjadą najlepsi sportowcy, by rywalizować o najcenniejsze trofea w swej karierze. I tym samym przypominam wam o ME'13 i MŚ'14 w piłkę siatkową i ME'16 w piłkę ręczną. I radze wam je obserwować, nie tylko ze względu na to, że jesteśmy ich organizatorami, ale ze względu na to, że jak znam nasze reprezentacje to, uwierzcie, będzie się działo!