niedziela, 10 lutego 2013

No i w pizdu polecieli...

Ania pojechała do Harrachova. W końcu. Czekałam na to od wakacji. A jak się już doczekałam, no to mnie i skoczków przywitały słynne Harrachovskie wiatry :).
Jak owy sobotni konkurs lotów narciarskich się skończył to pewnie wiecie. Przekładanie rozpoczęcia konkursu co pół godziny, niecierpliwe oczekiwanie i smutek po ogłoszeniu informacji o przełożeniu konkursu na niedzielny poranek. Jako że nie nocowaliśmy nigdzie (na skoki wybrałam się ja z bratem i tatą, dojazd zajął 3,5 godziny, więc o kwaterze wcześniej w ogóle nie myśleliśmy) niestety nie było na dane ujrzenie chociaż jednego, lecącego w powietrzu osobnika. I właściwie tyle o samym konkursie mogę wam powiedzieć.
Do Czech jechałam z pewnymi obawami, a mianowicie, czy mamut wytrzyma do zimy. Byłam na Certaku latem i uwierzcie, to co ja tam ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.I to niestety w gorszym tego słowa znaczeniu. Belki na buli był połamane (nie wszystkie, ale były), na skoczni rozwijała się bujna fauna i flora (owszem, gdy byłam parę dni później już skocznię skosili do połowy, ale tam już małe krzaczki zaczynały rosnąć!), a na zboczach Certakovej hory zaczynał rosnąć busz. Stanowiska sędziów i komentatorów też były trochę widokiem nędzy i rozpaczy. Patrząc na to wszystko naprawdę trudno było uwierzyć, że odbywają się tu co roku konkursy Pucharu Świata, a co dopiero mówić o MŚ w 2014 (na które, tak nawiasem mówiąc, chyba się wybiorę :D).
Jednak powiem wam, że okryte śniegiem o wiele lepiej się prezentowało :) Teren Adidas Areny sprawiał wrażenie o wiele większego niż wcześniej. Ogółem cała impreza od strony technicznej była przygotowana bardzo dobrze, chyba nie było na co narzekać (oprócz wejścia na obiekt, było bardzo strome, ale to raczej już nie ich wina a czemu tak przeszkadzało dowiecie się za chwilkę). Atmosfera też bardzo przyjemna, polskich kibiców jak mrufków, zdominowaliśmy nawet Czechów :D Jeżeli ktoś ma możliwość pojechania do Harrachova na loty (a i nie tylko, bo Liberecki Kraj polecam zarówno zimą na narty, jak i latem na zwiedzanie) i jest przygotowany na szalone warunki, stanie parę godzin po nic, by następnego dnia kibicować od rana do popołudnia lub na ewentualność, że żaden konkurs nie zostanie rozegrany to zapraszam, naprawdę :)

Parę refleksji, czyli radzę jak kibic kibicowi
A poniżej znajdzie się parę uwag, możliwe że pomocnych, dotyczących czasami tylko wspomnianego wyżej wydarzenia, bądź ogólnie porady dotyczące kibicowania skoczkom :)
-wybierając się do Harrachova nie martwcie się w ogóle o bilety, nie bawcie się w kupowanie przez internet tylko na spokojnie kupcie na miejscu - biletów tam nie zabraknie, ludzi ile wejdzie tyle wejdzie:)
-z parkingiem zazwyczaj jest tak że parkuje się przy drodze do miasta, gdyż miejsca w centrum nie ma. Ale nie martwcie się, że nie traficie. Tłum Polaków was poprowadzi ( a jakby co, trzeba dojść aż do hotelu Skicentrum)
-niech brak znajomości czeskiego nie zaprząta waszej głowy. Czesi doskonale rozumieją polski, jednak odpowiadają po czesku a tu trzeba zachować czujność, by zrozumieć o co im chodzi. A, i nie zapomnijcie o magicznym zwrocie jakim jest "Dobry den"! :)
-jeżeli chodzi o wymianę koron to najlepiej wymienić na granicy, w Jakuszycach. Ale nie wchodzcie do pierwszego lepszego. Różnice w cenach mogą wynosić nawet ponad 1,5zł na 100Kč. 
-jeśli wybieracie się na wszystkie konkursy, to nocować polecam w Polsce, ze Szklarskiej Poręby jest zaledwie 5km, a zapłaci się tam mniej niż w Czechach :)
-na skoczni, owszem, można zakupić herbaty, grzańce (które utrudniły niektórym drogę powrotną) i inne cuda na kiju, jednak jak to na takich eventach bywa, cena wyższa niż normalnie. Dlatego polecam zabranie ze sobą termosa z herbatą/kawą/grzańcem/zimną wódką/ciepłą wódką/co kto woli - tu nic nie sprawdzają, nawet bombę by się ze spokojem wniosło.
-ubiór na skoki to very, very important sprawa. I tu nie ma mowy o jakiś zamiennikach, półproduktach. Ubieramy się cieplutko, najlepszym wyjściem jest wystylizowanie się jak na narty/snowboard - wygodnie i bez obawy o zamarznięcie :D
-i bardzo ważna rzecz - obuwie. Nie myślimy nawet o kozaczkach, emu, workerach (chociaż to tak ewentualna ewentualność), tu sprawdzić się mogą jedynie trapery, gdyż są ciepłe, nieprzemakalne, twarde i mają porządną podeszchwę, taką która zapewni porządną przyczepność. Dlaczego? A no dlatego, że gdy tak cały dzień stałam w tym padającym śniegu, który od razu zamarzał i stworzył jedno wielkie lodowisko, to cieszyłam się, gdy przeszłam 10 m bez zachwiania równowagi. Schodzenie ze skoczni też było bardzo interesujące, biorąc pod uwagę fakt, że trzeba było przeżyć zejście ze stromej górki, całkowicie oblodzonej, pozbawionej śniegu po boku. Mi udało się przebyć drogę bez upadku, co niektórzy, ci bardziej podchmieleni mieli większe problemy, gdyż przyciąganie ziemskie zaczęło bardzo mocno na nich oddziaływać. Inni, chcąc uniknąć zawirowań i niepotrzebnych siniaków lub ewentualnych złamań, po prostu siadali na tyłku i zjeżdżali w dół :)


A teraz coś co kochacie najbardziej - zdjęcia :)!

Kompleks skoczni Čerťák - tutaj trzy z pięciu, te najmniejsze. Skocznie K40, K70 i HS100.

Widok na mamuta z dachu Hotelu Skicentrum


Wejście na Adidas Arene i śmiertelna górka :)

Hoho, ja a w tle skocznia (tak dobrze nie ma, mej twarzy nie zobaczycie :D)

Polish power, czyli najlepsi kibice na świecie. Naprawdę, Harrachov tego dnia był biało-czerwony.

Jakież było moje zdziwienie, gdy dojrzałam ludzi z mojego miasta.

A to przygotował chyba fanclub Piotrka Żyły :)

Zdjęcie robione na około 15, dlatego takie pustki. Jednakże, już o 16 były pełne.

Panowie udeptywacze, dzielnie, narta za nartą doprowadzali śnieg do porządku.

Udeptywacze dbali o nasze samopoczucie, dlatego zafundowali nam niezłe show. Po ustawieniu się w kółeczku, zaczęli machać kijkami, nartami, ogółem rozgrzali ludzi bardziej niż podrygujące sobie cheerleaderki na scenie. 
A tu jacyś zjeżdżający sobie skoczkowie :)

A takie lanserskie smycze rozdawali przy wejściu.

Lista zawodników, według której mieli skakać w 1-szej rundzie.

Nagłówek...

...oraz druga strona :)

Oraz rozpiska na wszystkie trzy dni.

No i bilety :)


A teraz parę letnich widoczków z Harrachova :)

Harrachovska bula wraz ze Statuą Wolności zasłaniającą mnie, mamę i siostrę:D

Busz, las, puszcza amazońska.

Rozbieg też prezentował się ciekawie :) (ps. siostra chyba wygrała to zdjęcie xD)

Harrachovska flora i fauna. Tu chyba schodziliśmy z budki dla sędziów.

2 komentarze:

  1. fajny wpis, przyjemnie się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis Aniu! Aż nabrałam ochoty, by w końcu jechać na skoki ;)

    OdpowiedzUsuń